Rozdział X


Jeszcze kilka minut wcześniej czułam się jak grzanka pozostawiona na gorącym słońcu. Ubrana w grubą warstwę ubrań, ogrzewana przez palące promienie. Bałam się tego, co może nadejść z lasu, z oddali… Podczas gdy to, czego powinnam się bać, było cały czas koło mnie.
Kogo zabiłeś, Jimmy, co?! — chciałam do niego krzyknąć, ale zamiast tego powstrzymałam się, wyładowując całą złość w myślach. — Ufałam ci! No ale skąd mogłam wiedzieć, że jesteś mordercą? Zapomniałeś o tym wspomnieć, kiedy trzymałam spluwę skierowaną w twoją głowę. Żałowałam, że nie strzeliłam…
Rany, ta nowa informacja doprowadzała mnie do szału. Co ja w ogóle wygadywałam? Chciałam go zabić? Przecież gdybym to zrobiła, byłabym taka jak on…